If life is a dream, what happens when I wake up? - napis na koszulce jednego z bohaterów filmu Dym

środa, 31 lipca 2013

Za kilka dni powrot. Z gory wiem, ze
taki powakacyjny reality check jest bolesny.
Dlatego juz planuje krotki wypad w Highlandy.
One zawsze mi poprawiaja nastroj.

niedziela, 28 lipca 2013

Dzis slonce niesamowicie grzalo. Po drodze do tesciow na obiad desperacko szukalismy cienia. Jakos tak niewiadomo skad znalezlismy sie w lesie. Cien byl. I wspinaczka pod gore z dziecmi i wozkiem. Uwielbiam las. Potem byla wyprawa nad rzeke i fajna rodzinna kolacja. Teraz zas cudnie rozgwiazdzone podbieszczadzkie niebo i szum chrzaszczy. Odrobina chlodu. Musze to wszystko zapamietac tak by ten upalny, pelen dzieciecej radosci dzien byl tym do ktorego bede wracac w ponury listopadowy poranek. Takie moje dobre miejsce.

piątek, 26 lipca 2013

Fajnie jest wsrod przyjaciol miec dzieciaki w podobnym wieku.
Takie spotkania daja niesamowite poczucie wspolnoty.

czwartek, 25 lipca 2013

.

Coz moge powiedziec? Wsiakam w ta Polske. Ona jest we mnie. Strony w ktorych sie urodzilam. Rodzina. Przyjaciele. Chce tu wrocic. Wybudowac dom na gorze. Szczesliwie gora juz jest. Czeka. Poczeka. Tymczasem gram w lotka. Marze. Planuje. Bedzie dobrze. Juz jest.

środa, 10 lipca 2013

 Uwielbiam swoją starą Nokię z klapką. 
Oldskul. Nie ma co.
Jakkolwiek od kiedy użytkuję smatfona mojej mamy widzę, że i 'nowe' ma swoje zalety. Fajnie jest móc w każdej chwili pstryknać zdjęcie.

niedziela, 7 lipca 2013

.


Niebawem minie półmetek naszych polskich wakacji. Dziewczynce rośnie pierwszy ząb, usypianie jej jest trudne. Śpi również fatalnie. Bardzo niespokojnie. Momentami jestem koszmarnie niewyspana, staram się jednak cieszyć każdym dniem. Lato trwa tak krótko.

czwartek, 4 lipca 2013

.







Z jakiegoś powodu blogspot nie pozwala mi opublikować postu bez tytułu stąd ostatnio kropki.
Poza tym wróciły upały. 

środa, 3 lipca 2013

.

Pobyt w Polsce to mix emocji, 
o których niełatwo mi się pisze
skupmy się więc na pocztówkach z wakacji.



wtorek, 2 lipca 2013

.

Wczoraj po raz pierwszy w życiu poszłam pobiegać z moim tatą. Na początku to był prawie sprint. Tata twierdzi, że nałożyłam straszne tempo, mi zaś się wydaje, że to on biegł tak szybko. Wiem jednak, że to ja. Ciekawa rzecz. Jak tylko wyszłam z domu (bez dzieci!) i poczułam chłodne wieczorne powietrze miałam ochotę biec jak najdalej i się nie zatrzymywać. Dorosły człowiek czasem potrzebuje trochę czasu bez dzieci. Było bardzo fajnie. Tacie się spodobało. Dziś robimy dłuższą trasę.
Poza tym spacerując po mieście co rusz spotykam starych znajomych. Patrzę na nich, zerkam na nasze dzieci i czuję się, hmmm, no staro. Wczoraj na placu zabaw spotkałam koleżkę ze studiów. Świetny gość. Spacerował z żoną i dzieckiem, ja z moimi dziewczynami. Nie widziałam go z 10 lat. Poczułam się jakby nas jakiś wehikuł czasu rzucił ze studiów w nasze lata 'potrzydzieste'. Oto my, nasi mężowie, żony, dzieci.