If life is a dream, what happens when I wake up? - napis na koszulce jednego z bohaterów filmu Dym

sobota, 30 listopada 2013

Jeden z prezentów urodzinowych Dziewczynki. Skradł moje serce. Więc go sobie, hmm, pożyczyłam. W końcu to brelok na klucze, a ona nie ma żadnych kluczy;) Aaaaa, jak się naciśnie na brodę to świecą nogi. Now, how bloody cool is that?

piątek, 29 listopada 2013

Mała Dziewczynka była dziś zafascynowana goścmi starszej Siostry. Nie miała jednak odwagi przyłączyć się do tańców. Generalnie przyjemny koniec listopada. Jeszcze tylko ten grudzień.
Trochę się bałam czy uda mi się wydać Dziewczynce dobre przyjęcie. W sumie nigdy nie urządzałam przyjęcia.
Okazało się jednak, że wystarczyło im tylko włączyć youtube. Wszak one najlepiej wiedzą jaką lubią muzykę. Ech, ileż beztroskiej radości mają tańczące ośmiolatki.

niedziela, 24 listopada 2013

Christmas are getting bigger and bigger. Zauważyła dzisiaj moja koleżanka gdy popijałyśmy grzaną whisky (whisky, sok jabłkowy, cynamon) w drewnianym namiocie na mieście.
Tak. Pomyślałam dokładnie to samo. Tego wielkiego namiotu nie było jeszcze rok temu. Tych wszystkich stoisk też nie. Chyba. Wydawało mi się, że to co było do tej pory (German market, wesołe miasteczko, lodowisko, wielkie kręcące się koło 'edinburgh eye', dziesiątki małych budek z gorącą czekoladą, czapkami, szalikami i pierdylionem innych drobiazgów) wystarczało w zupełności. Jednak nie.
No i ten tłum. Nie do opisania. Tysiące ludzi. Bez kitu. Jakkolwiek był to tłum brytyjski, więc bardzo sympatyczny, nie zabijający wzrokiem gdy niechcący kogoś najechałam wózkiem.
Bardzo rzadko jeżdżę na miasto. Okres świąteczny motywuje mnie do jeszcze rzadszych podróży. Choć ten drink był dobry, nie powiem.

A skoro już jesteśmy przy Świętach...Oto reklama, która dla wielu Brytyjczyków jest zwiastunem Świąt. Wielu też wzrusza do łez. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć żeby reklama mnie wzruszyła...inna sprawa, że jestem dość 'bożonarodzeniowoodporna'.

Utwór Keane 'Somewhere only we know' uwielbiam. I nawet w wykonaniu Lilly Allen mi się podoba, bo to zwyczajnie piękna piosenka jest.

sobota, 23 listopada 2013

Listopadowe słońce cieszy jak żadne inne.
Dziś był właśnie taki dzień. Pełen słońca.
The Haven
Arek!
Jednak nie samym słońcem człowiek żyje;)
Snoopy 
 Dziewczyny
I love Saturdays


czwartek, 21 listopada 2013

Czy ja kiedyś wspominałam, że sto lat temu pracowałam w studenckim radiu?
Uwielbiałam to. O poranku graliśmy takie właśnie piosenki.

Rome wasn't built in a day. No właśnie.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Migawka z poniedziałku. Zimny wiatr od morza, owsiane ciastka i mała Dziewczynka. Zrobiło się bardzo chłodno. Mam ochotę chodzić spać po 19. Żałuję, że dziewczyny nie czują podobnie.

piątek, 15 listopada 2013

Nie. Nie. I jeszcze raz nie. Ten miły dla oka pan wcale nie jest powodem dla którego kończę już kolejny sezon True Blood.
Czy też on.

środa, 13 listopada 2013

niedziela, 10 listopada 2013


Niedzielny poranek. Próbuję ogarnąć mieszkanie. Po południu ma wpaść koleżanka. Niech chociaż za tym pierwszym razem będzie ogarnięte. Choć czuję się jak na misji niemożliwej.
Trochę jak wczoraj Sandra Bullock w kosmosie. Świetny film. I te półtorej godziny samotności w kinie. Bezcenne.


piątek, 8 listopada 2013

Dzisiaj rano pan w parku kosił trawę. Pachniała lipcowym porankiem. Świeciło słońce. Zamknęłam oczy. Lubię lipcowe poranki. Oby do wiosny, pomyślałam. Wypluwając równocześnie płuca przy kolejnym okrężeniu i zastanawiając się czy już spaliłam te cztery kostki czekolady, które zjadłam przed wyjściem. Przeklęta czekolada!

czwartek, 7 listopada 2013


Wczoraj po raz pierwszy dowiedziałam się o tym filmie.  A dzisiaj poczułam, że bardzo chcę go zobaczyć w kinie. Przy odrobinie szczęścia może uda mi się uda. W sobotnie przedpołudnie. Brzmi jak plan.
Połowa trzeciego sezonu serialu Homeland za nami. Zebrało mi się więc na refleksje. A mianowicie:
1. Po raz pierwszy w życiu czytanie recenzji, i dyskusji odbywających się pod nimi, sprawia mi więcej frajdy niż samo oglądanie serialu.
2. Irytuje mnie, że większa część historii zostaje opowiedziana poza kamerą. Naprawdę WTF? Ja rozumiem, że twisty, suprajzy i inne takie są w dobrym thrillerze potrzebne, ale bez przesady. Widz to nie głupek, ale też nie wróżka. Jednym słowem, mam wrażenie, że scenarzyści robią sobie z nas jaja.
3. Sześć odcinków a Brody był tylko raz. I było to wieki temu. Założę się, że od tego czasu mu się setka rzeczy przydarzyła (oczywiście off camera!), pomijając fakt jak w ogóle dotarł do tej Wenezueli.
4. Właściwie jedynym powodem dla którego dalej oglądam Homeland jest genialny Saul, Carrie i Quinn. Bez wątpienia postacie te grane są przez wspaniałych aktorów.

A poza tym przyszedł listopad i zrobiło się zimno. Wszystko mnie irytuje i ciągle jestem głodna.



wtorek, 5 listopada 2013

Dzisiejszy poranek zapowiadał słoneczny dzień. Nic z tych rzeczy. Przed chwilą przyszła mgła. Lubię.

Z rana zaskoczyła mnie duża Dziewczynka. Wczoraj coś wspomniałam, że jak wcześnie wstaniemy to pójdziemy przed szkołą na rower (ona pomyka na rowerze, ja biegnę obok, good fun). Nie sądziłam, że dzieciak będzie o tym pamiętał, tym bardziej, że ona nie jest rannym ptaszkiem. A jednak. Pamiętała.  Wpadła do naszej sypialni o 7.30 i ściągnęła mnie z łóżka. Dzięki Córko. Oszroniony, pustawy park o poranku to fajna sprawa. I dostałam swoją dawkę endorfin. Bardzo ich teraz potrzebuję bo mój nastrój spada szybuje w dół ostatnio.

niedziela, 3 listopada 2013

Przyszedł listopad i zrobiło się zimno. Naprawdę zimno. Spacer musiałyśmy dziś ograniczyć do szybkiej godziny. Cóż. Nie powiem, że bardzo mi z tym źle. 
Trochę jednak szkoda, że jak małej strasznie chce się chodzić to wiatr ją przewraca. Nie żeby ją to zniechęcało;)

piątek, 1 listopada 2013

Powspominając o poranku pierwszy listopada w Polsce i ze świadomością, że przecież nie mogę tam być moje myśli przerzuciły się szybko gdzie indziej. Daleko. Bardzo daleko. Przeczytałam dziś na Gazecie o najwyżej położonych miastach na świecie i zafascynowało mnie to. Jak można żyć na wysokości 5 tysięcy metrów nad poziomem morza? Nie można. A przynajmniej nie normalnie, zakładając butnie, że tylko moja definicja normalności jest tą właściwą.
Zdolność człowieka do przystosowania się do życia w skrajnych warunkach trochę przeraża.
Pierwszy listopadowy poranek w Edynburgu.
A w Polsce dzień Wszystkich Świętych. Zawsze lubiłam to święto. Było takie...rodzinne.
 Jechaliśmy przed południem z bratem i rodzicami na cmentarz pod miastem, tam już była babcia z dziadkiem, siostry mamy. Potem do wspomnianej babci na herbatę i na kolejny cmentarz, gdzie czekała reszta rodziny. Na końcu wszyscy szli do nas na ciepły posiłek i ciasto. Było coś dobrego w tym dniu. Cała rodzina wspominała tych którzy odeszli.
A dzisiaj? Zjem owsiankę, pooglądam zaległy odcinek Homelanda, pójdę pobiegać, po południu wezmę dziewczyny do biblioteki. Muszę kiedyś zabrać dzieci na pierwszego listopada do Polski.