Jeden z prezentów urodzinowych Dziewczynki. Skradł moje serce. Więc go sobie, hmm, pożyczyłam. W końcu to brelok na klucze, a ona nie ma żadnych kluczy;) Aaaaa, jak się naciśnie na brodę to świecą nogi. Now, how bloody cool is that?
If life is a dream, what happens when I wake up? - napis na koszulce jednego z bohaterów filmu Dym
sobota, 30 listopada 2013
piątek, 29 listopada 2013
niedziela, 24 listopada 2013
Christmas are getting bigger and bigger. Zauważyła dzisiaj moja koleżanka gdy popijałyśmy grzaną whisky (whisky, sok jabłkowy, cynamon) w drewnianym namiocie na mieście.
Tak. Pomyślałam dokładnie to samo. Tego wielkiego namiotu nie było jeszcze rok temu. Tych wszystkich stoisk też nie. Chyba. Wydawało mi się, że to co było do tej pory (German market, wesołe miasteczko, lodowisko, wielkie kręcące się koło 'edinburgh eye', dziesiątki małych budek z gorącą czekoladą, czapkami, szalikami i pierdylionem innych drobiazgów) wystarczało w zupełności. Jednak nie.
No i ten tłum. Nie do opisania. Tysiące ludzi. Bez kitu. Jakkolwiek był to tłum brytyjski, więc bardzo sympatyczny, nie zabijający wzrokiem gdy niechcący kogoś najechałam wózkiem.
Bardzo rzadko jeżdżę na miasto. Okres świąteczny motywuje mnie do jeszcze rzadszych podróży. Choć ten drink był dobry, nie powiem.
A skoro już jesteśmy przy Świętach...Oto reklama, która dla wielu Brytyjczyków jest zwiastunem Świąt. Wielu też wzrusza do łez. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć żeby reklama mnie wzruszyła...inna sprawa, że jestem dość 'bożonarodzeniowoodporna'.
Tak. Pomyślałam dokładnie to samo. Tego wielkiego namiotu nie było jeszcze rok temu. Tych wszystkich stoisk też nie. Chyba. Wydawało mi się, że to co było do tej pory (German market, wesołe miasteczko, lodowisko, wielkie kręcące się koło 'edinburgh eye', dziesiątki małych budek z gorącą czekoladą, czapkami, szalikami i pierdylionem innych drobiazgów) wystarczało w zupełności. Jednak nie.
No i ten tłum. Nie do opisania. Tysiące ludzi. Bez kitu. Jakkolwiek był to tłum brytyjski, więc bardzo sympatyczny, nie zabijający wzrokiem gdy niechcący kogoś najechałam wózkiem.
Bardzo rzadko jeżdżę na miasto. Okres świąteczny motywuje mnie do jeszcze rzadszych podróży. Choć ten drink był dobry, nie powiem.
A skoro już jesteśmy przy Świętach...Oto reklama, która dla wielu Brytyjczyków jest zwiastunem Świąt. Wielu też wzrusza do łez. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć żeby reklama mnie wzruszyła...inna sprawa, że jestem dość 'bożonarodzeniowoodporna'.
Utwór Keane 'Somewhere only we know' uwielbiam. I nawet w wykonaniu Lilly Allen mi się podoba, bo to zwyczajnie piękna piosenka jest.
sobota, 23 listopada 2013
czwartek, 21 listopada 2013
poniedziałek, 18 listopada 2013
piątek, 15 listopada 2013
niedziela, 10 listopada 2013
piątek, 8 listopada 2013
Dzisiaj rano pan w parku kosił trawę. Pachniała lipcowym porankiem. Świeciło słońce. Zamknęłam oczy. Lubię lipcowe poranki. Oby do wiosny, pomyślałam. Wypluwając równocześnie płuca przy kolejnym okrężeniu i zastanawiając się czy już spaliłam te cztery kostki czekolady, które zjadłam przed wyjściem. Przeklęta czekolada!
czwartek, 7 listopada 2013
Połowa trzeciego sezonu serialu Homeland za nami. Zebrało mi się więc na refleksje. A mianowicie:
1. Po raz pierwszy w życiu czytanie recenzji, i dyskusji odbywających się pod nimi, sprawia mi więcej frajdy niż samo oglądanie serialu.
2. Irytuje mnie, że większa część historii zostaje opowiedziana poza kamerą. Naprawdę WTF? Ja rozumiem, że twisty, suprajzy i inne takie są w dobrym thrillerze potrzebne, ale bez przesady. Widz to nie głupek, ale też nie wróżka. Jednym słowem, mam wrażenie, że scenarzyści robią sobie z nas jaja.
3. Sześć odcinków a Brody był tylko raz. I było to wieki temu. Założę się, że od tego czasu mu się setka rzeczy przydarzyła (oczywiście off camera!), pomijając fakt jak w ogóle dotarł do tej Wenezueli.
4. Właściwie jedynym powodem dla którego dalej oglądam Homeland jest genialny Saul, Carrie i Quinn. Bez wątpienia postacie te grane są przez wspaniałych aktorów.
A poza tym przyszedł listopad i zrobiło się zimno. Wszystko mnie irytuje i ciągle jestem głodna.
1. Po raz pierwszy w życiu czytanie recenzji, i dyskusji odbywających się pod nimi, sprawia mi więcej frajdy niż samo oglądanie serialu.
2. Irytuje mnie, że większa część historii zostaje opowiedziana poza kamerą. Naprawdę WTF? Ja rozumiem, że twisty, suprajzy i inne takie są w dobrym thrillerze potrzebne, ale bez przesady. Widz to nie głupek, ale też nie wróżka. Jednym słowem, mam wrażenie, że scenarzyści robią sobie z nas jaja.
3. Sześć odcinków a Brody był tylko raz. I było to wieki temu. Założę się, że od tego czasu mu się setka rzeczy przydarzyła (oczywiście off camera!), pomijając fakt jak w ogóle dotarł do tej Wenezueli.
4. Właściwie jedynym powodem dla którego dalej oglądam Homeland jest genialny Saul, Carrie i Quinn. Bez wątpienia postacie te grane są przez wspaniałych aktorów.
A poza tym przyszedł listopad i zrobiło się zimno. Wszystko mnie irytuje i ciągle jestem głodna.
wtorek, 5 listopada 2013
Dzisiejszy poranek zapowiadał słoneczny dzień. Nic z tych rzeczy. Przed chwilą przyszła mgła. Lubię.
Z rana zaskoczyła mnie duża Dziewczynka. Wczoraj coś wspomniałam, że jak wcześnie wstaniemy to pójdziemy przed szkołą na rower (ona pomyka na rowerze, ja biegnę obok, good fun). Nie sądziłam, że dzieciak będzie o tym pamiętał, tym bardziej, że ona nie jest rannym ptaszkiem. A jednak. Pamiętała. Wpadła do naszej sypialni o 7.30 i ściągnęła mnie z łóżka. Dzięki Córko. Oszroniony, pustawy park o poranku to fajna sprawa. I dostałam swoją dawkę endorfin. Bardzo ich teraz potrzebuję bo mój nastrój spada szybuje w dół ostatnio.
niedziela, 3 listopada 2013
piątek, 1 listopada 2013
Powspominając o poranku pierwszy listopada w Polsce i ze świadomością, że przecież nie mogę tam być moje myśli przerzuciły się szybko gdzie indziej. Daleko. Bardzo daleko. Przeczytałam dziś na Gazecie o najwyżej położonych miastach na świecie i zafascynowało mnie to. Jak można żyć na wysokości 5 tysięcy metrów nad poziomem morza? Nie można. A przynajmniej nie normalnie, zakładając butnie, że tylko moja definicja normalności jest tą właściwą.
Zdolność człowieka do przystosowania się do życia w skrajnych warunkach trochę przeraża.
Pierwszy listopadowy poranek w Edynburgu.
A w Polsce dzień Wszystkich Świętych. Zawsze lubiłam to święto. Było takie...rodzinne.
A w Polsce dzień Wszystkich Świętych. Zawsze lubiłam to święto. Było takie...rodzinne.
Jechaliśmy przed południem z bratem i rodzicami na cmentarz pod miastem, tam już była babcia z dziadkiem, siostry mamy. Potem do wspomnianej babci na herbatę i na kolejny cmentarz, gdzie czekała reszta rodziny. Na końcu wszyscy szli do nas na ciepły posiłek i ciasto. Było coś dobrego w tym dniu. Cała rodzina wspominała tych którzy odeszli.
A dzisiaj? Zjem owsiankę, pooglądam zaległy odcinek Homelanda, pójdę pobiegać, po południu wezmę dziewczyny do biblioteki. Muszę kiedyś zabrać dzieci na pierwszego listopada do Polski.
A dzisiaj? Zjem owsiankę, pooglądam zaległy odcinek Homelanda, pójdę pobiegać, po południu wezmę dziewczyny do biblioteki. Muszę kiedyś zabrać dzieci na pierwszego listopada do Polski.
Subskrybuj:
Posty (Atom)