W marcu jak w garncu. W nocy spadł snieg. Tej zimy jeszcze tyle śniegu nie było. Pani ze szkoły zadzwoniła, że Dziewczynka dostała jakiejś wysypki na dłoniach, brzuchu i karku. Jakbym mogła przyjść i zerknąć na nią, mówi. WTF? Poszłam i zerkłam. Nie znam się na wysypkach. Pani mówi, że gdzieś tam mieli scarlet fever, ale że to może nie to. No może. Sudokremem może posmarować, mówi. No może.
Wracając śnieg nam skrzypiał pod stopami. Dziewczynka stwierdziła, że ją swędzi i jest jej ponuro. Poza tym czuje się wyśmienicie. Ja coś mniej. Chyba się położę.
Bawię się prostym programem edytującym zdjęcia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz