Od piątku patrzę uważniej na moją siedmiolatkę. Nie ma trzech przednich zębów, wierzy w Mikołaja i zębową wróżkę, uwielbia Scoobiego i chleb z czekoladą. Jest taka mała i zabawna. Przed snem lubi gdy długo się ją przytula i czyta z nią książki.
Czy Ameryka byłaby bezpieczniejsza bez broni? Nie wiem.
Wiem, że ja czuję się bezpiecznie wiedząc, że moi sąsiedzi jej - prawdopodobnie (na sto procent nie mogę przecież powiedzieć) - nie mają. Że raczej nikt na mojej ulicy jej nie ma.
Jeżeli sympatyczna, lubiąca prace w ogrodzie, oddana matka, mieszkająca na malowniczych przedmieściach piątego najbezpieczniejszego miasta Ameryki, posiada w domu co najmniej 3 rodzaje broni...to chyba oddaje skalę zjawiska.
Być może trzeba tam być, pomieszkać tam, poznać Amerykanów by to zrozumieć.
Ja nie wiem, ja nie rozumiem. Może przesiąkłam krajem w którym nawet policjanci nie noszą broni?
Świeci słońce, mój najdłuższy dzień tygodnia - niedziela.
Słyszę Dziewczynkę jak coś sobie w salonie podśpiewuje.
W piątek długo nie mogłam zasnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz