Zaliczyłam dziś wieczorem moje pierwsze w życiu zajęcia z jogi. Rewelacja. Choć trochę się bałam. Przede wszystkim nie znoszę takich zbiorowych zajęć. Uraz po beznadziejnej gimnastyce korekcyjnej, na którą musiałam chodzić w podstawówce. Nienawidziłam jej. Jakoś tak utkwił mi w głowie ten moment gdy chodzę wieczorami samotnie do tej mojej szkoły podstawowej (której też nie cierpiałam) na zajęcia z facetką, której jeszcze bardziej nie znosiłam. Od tamtej pory żadnej zorganizownej fiz-kultury. No, poza wuefem, którego zresztą(jak można się pewnie domyślić, lub nie) nie byłam wielką fanką.
I dziś ta joga. A po niej pół godziny medytacji. Mała szkółka w starym budynku, przesympatyczna instruktorka. Dawno nie czułam się tak zrelaksowana. Przez moment byłam tylko ze sobą, tylko dla siebie.
Ps. Na początku było dość zabawnie, ommmmmmmy nas rozbawiły, wręcz jedna dziewczyna wybuchnęła śmiechem i wtedy naprawdę ciężko było zachować powagę;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz