If life is a dream, what happens when I wake up? - napis na koszulce jednego z bohaterów filmu Dym

czwartek, 9 maja 2013

Paul Miller spędził rok bez Internetu. Po co? Bo uwierzył, że Internet nas ogłupia i sprawia, że jesteśmy jeszcze bardziej samotni. Potrzebował roku żeby przekonać się, że to nieprawda. Długo. 
W tym momencie robię kilka rzeczy równocześnie. Między innymi rozmawiam z Agnieszką mieszkającą na wyspie Skye. Będziemy pewnie tak sobie cały wieczór wysyłać krótkie wiadomości na fb. Takie wieczory niejednokrotnie ratowały moje zdrowie psychiczne. Po cholerę się odłączać? Naprawdę. 

4 komentarze:

  1. Mi czasami cięzko sobie przypomnieć jak życie wyglądało bez internetu, a przecież to tak niedawno..:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kurde, ja przykładowo o istnieniu netu dowiedziałam się w wieku lat 20-tu. Wcześniej nie wiem właściwie w jakiej ja żyłam krainie;)

      Usuń
  2. Dobrze, że napisałaś o tym Millerze, dzięki temu uniknę jakiś niezdrowych dla życia psychicznego eksperymentów. Bo faktycznie często się frustruję kiedy dzień ucieka przed kompem i obawiam, że więcej korzyści by było gdybym poszła z dziećmi na spacer czy poleżała wygodnie i poczytała sobie książę, a tak nabywam garba w natłoku informacji bo nawet czasu nie ma żeby iść na basen albo pobiegać ;)
    I fakt...gdyby nie świadomość ,że mogę "poklikać", jest taki, ze nie dałabym rady żyć delektując się pięknem wyspy i spokojem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. Okazało się, że ten 'niepodłączony' rok nie wiele wniósł w jego życie.
      Wydaje mi się, że jak raz wsiąkliśmy w net to nie ma powrotu, ale wszystko w umiarze;)

      Aga, co Ty mi ściemniasz z tym basenem czy bieganiem, huh?;)

      Usuń