Gdy mała Dziewczynka miała się urodzić zarzekaliśmy się (jej tata szczególnie), że właściwie od razu będzie spać w swoim łóżeczku. Dwadzieścia jeden miesięcy póżniej ma w nim przespane dokładnie półtorej nocy. To się nazywa żelazna konsekwencja. Ja to nawet w nas lubię. W zasadzie co innego mi pozostaje.
Jak to mawia moja dobra koleżanka: "konsekwencja srencja" ;) Nie przejmuj się, współspanie zaprocentuje pozytywnie :D
OdpowiedzUsuńTeż tak sobie myślę. Poza tym czas tak szybko płynie, szkoda go na nieprzytulanie.
Usuń