Monotematycznie dość, ale cóż. Uwielbiam zachody słońca.
Dziś jednak do zachodu będzie historia. Kilka dni rozmawiałam z pewną starszą panią spod Liverpoolu, od wielu lat mieszkającą w Edynburgu (choć wciąż z bardzo mocnym tamtejszym akcentem). Opowiadała mi o swoim mężu, z którym spędziła 20 lat. O tym jakim był czułym i dobrym człowiekiem, jak ciągle się razem śmiali. O tym jak mieszkali w kawalerce bez łazienki i z toaletą na klatce. Ależ byliśmy szczęśliwi - westchneła. Jest wdową od 50 lat, a wspomnienie o mężu i wspólnych chwilach ma tak żywe jakby odszedł całkiem niedawno. I miss him very much. Powiada. Kurcze, jak to jest tęsknić za kimś pół wieku...