Wiosna to dobra pora roku. Przynajmniej tego roku. Czas mija dobrze, nieśpiesznie.
Mała Dziewczynka stanęła wczoraj w swoim łóżeczku. Właściwie tylko dlatego piszę tę notkę. Inaczej pewnie już za rok bym nie pamiętała. Nie mam pamięci do takich rzeczy. A więc stanęła. Nasza dzielna mała Lu*. Strasznie ją to ucieszyło. Obserwowanie jak rozwijają się nasze córki sprawia mi wiele frajdy.
Poza tym mam dylemat czy kupić szare czy białe trampki. Cieszą mnie długie, jasne wieczory. Odkryłam daktyle do kawy. Wkurza mnie mysz. Wczoraj na sekundę spojrzałyśmy sobie w oczy, co zasadniczo miało dla mnie efekt niemal terapeutyczny. Mniej się jej boję. Pomyślałam sobie jakie malutkie, przestraszone stworzonko. Jeszcze bardziej chcę złapać gadzinę.
Aaaa, last but not least, doszła do mnie książka. 335 stron o zasypianiu bez płaczu. Bring it on. Lubię wyzwania.
Rety, to naprawdę świetna rzecz
mieć tyle światła.
*Drugie imię małej Dziewczynki, u nas używane jako pierwsze, należy do najrzadziej nadawanych w Polsce, w Szkocji jest z pewnością jedyne. Przepiękne imię po mojej Babci. Ha, Lu to skrót oczywiście;)