If life is a dream, what happens when I wake up? - napis na koszulce jednego z bohaterów filmu Dym

środa, 30 stycznia 2013

Musiałam rano na chwilę się wyrwać z domu. Koniecznie wyrwać. Wylądowałam w kuchni u mojej ulubionej szkockiej koleżanki, która właśnie robiła tablet. Rzecz typowo szkocka. Słodka przeraźliwie. Kilogram cukru plus masło, skondensowane mleko i mnóstwo mieszania.
Dzięki Bogu dała mi tylko 3 kawałki!

A skoro tak fajnie się szkocko zrobiło to niech będzie jeszcze szkocko muzycznie. Jackie Leven. Warto wsłuchać się w początek:

 This is the biggest fear, I suppose
is that when you stop believing in you
and you stop being real to you
then you just stop being...

Aaaaaa, szkocki akcent, uwielbiam!

wtorek, 29 stycznia 2013

Zaliczyłam dziś wieczorem moje pierwsze w życiu zajęcia z jogi. Rewelacja. Choć trochę się bałam. Przede wszystkim nie znoszę takich zbiorowych zajęć. Uraz po beznadziejnej gimnastyce korekcyjnej, na którą musiałam chodzić w podstawówce. Nienawidziłam jej. Jakoś tak utkwił mi w głowie ten moment gdy chodzę wieczorami samotnie do tej mojej szkoły podstawowej (której też nie cierpiałam) na zajęcia z facetką, której jeszcze bardziej nie znosiłam. Od tamtej pory żadnej zorganizownej fiz-kultury. No, poza wuefem, którego zresztą(jak można się pewnie domyślić, lub nie) nie byłam wielką fanką.

I dziś ta joga. A po niej pół godziny medytacji. Mała szkółka w starym budynku, przesympatyczna instruktorka. Dawno nie czułam się tak zrelaksowana. Przez moment byłam tylko ze sobą, tylko dla siebie.   

Ps. Na początku było dość zabawnie, ommmmmmmy nas rozbawiły, wręcz jedna dziewczyna wybuchnęła śmiechem i wtedy naprawdę ciężko było zachować powagę;)
Naukowcy przepraszają za K. Pawłowicz. Ale nie wzywają do opamiętania. Nie wierzą w cuda. Ja zasadniczo też nie. Dobrze jednak, że chociaż ten list napisali. Szokujące jak można tak ohydnie poniżać drugiego człowieka. Dodam człowieka, który może inspirować swoją walką o to być naprawdę sobą.
Oczywiście, 
że kochałabym Was równie mocno gdybyście urodziły się łyse jak kolano.
Choć cieszę się, że obie z siostrą miałyście takie 
cudne czupryny.

niedziela, 27 stycznia 2013

Szybki spacer do sklepu. Pogoda właściwie nawet wiosenna. Gdyby nie lodowaty wiatr od morza. Wiatr, który mimo wszystko - przyznaję - lubię. Szczególnie latem. I w Szkocji wszak zdarzają się gorące dni. Cudownie wtedy wrócić z nagrzanego słońcem centrum miasta i wystawić twarz do nadmorskiego wiatru.
 Z dzisiejszego spaceru

 Małe stopy. 
Dosyć ciężko jest im zrobić zdjęcie.
Gdy śpią (a jest to sen bardzo delikatny) są przykryte kocykiem,
gdy nie śpią ciągle gdzieś wędrują. 

Już niedługo, przy odrobinie szczęścia, czeka nas podróż na Skye. Nie mogę się jej doczekać.

  

sobota, 26 stycznia 2013

Udało mi się. Pokonałam własną niemoc. Poszłam pobiegać. W takich chwilach czuję się z siebie dumna. Cholernie mi się nie chciało. I, o dziwo, świetnie mi się biegało. Może niosła mnie fala wkurzenia po małej sprzeczce z mężem? Ten gość jak nikt potrafi mi podnieść ciśnienie;)

Powrót do siebie sprzed ciąży jest ciężki i monotonny. Kilka kilgoramów zaledwie. I mnóstwo ciężkiej fiz-kulturalnej harówy.

piątek, 25 stycznia 2013

A tak najbardziej to mam jednak ochotę na 
Taki dzień jak dziś wymaga środków nadzwyczajnych. Choć w sumie ciepły koc i ulubiony serial - najlepiej cały sezon - w zupełności by wystarczyły. Wszak to tylko styczniowy spadek formy. Niestety na chwilę obecną moje ulubione remedium na, powiedzmy, zmęczenie zimą jest poza zasięgiem. Musi wystarczyć mocna kawa, czekolada i głośna muzyka (sorry sąsiedzie?). Jeżeli lubicie Archive to już się pewnie uzależniliście od płyty Controlling Crowds...

Blistering sky...

czwartek, 24 stycznia 2013

Jednak nie. 
Nie chcąc oszukiwać moich wiernych dziesięciu (w porywach piętnastu) czytelników powiem szczerze jak było. Dzidziuś zaczął wrzeszczeć. Kanał z serialami nie chciał działać. Gorzej być nie mogło. Z braku lepszej alternatywy zwlekłam się więc z łóżka. Postanowiłam popróbować asanów w praktyce. Mają fajne, śmieszne nazwy. I...są trudne. Niestety nie jestem tak giętka jak myślałam (właściwie ze wszystkim tak mam).
Poczytałam o asanach, zjdałam chałwę i wlazłam pod koc. Może jutro.
Dopadło mnie straszne zniechęcenie.
Kupiłam matę do jogi. Może ćwicząc jogę choć trochę oderwę się od natrętnie krężących negatywnych myśli.

Bardzo mi brakuje słońca.

środa, 23 stycznia 2013

Dziś rano nie miałam najlepszego poranku. Zatęskniłam za Polską. Za ludźmi, których powinnam, chciałabym widywać dużo częściej niż widuję. Za Bieszczadami i przyjaciółką, która wczoraj na spacerze z mamą omal nie natkęła się na niedźwiedzia. Zatęskniłam. Za domem?
Wzięłam więc skrzata w chustę i poszłam przypomnieć sobie, że przecież właściwie tu jest dobrze.




I gdy już się w miarę dobrze poczułam (zawsze chciałam pomieszkać nad morzem, right?) zobaczyłam to:
Nie ma jak w domu. 
Dom. 
Czyli gdzie?

Czy marzenia nas określają? Czy są ważne? Czy może lepiej się do nich nie przywiązywać bo chwile gdy sobie uświadamy ich nierealność są tymi gdy boli najbardziej?

niedziela, 20 stycznia 2013

Długość zimowych niedziel nadal mnie zaskakuje. Mam wrażenie, że trwają trzy razy dłużej niż taka przykładowo środa.

Ice cream van.
 Takie vany zazwyczaj stoją przy często uczęszczanych szkockich plażach. 

piątek, 18 stycznia 2013

Stoimy sobie w oknie i patrzymy na śnieg.
Pierwsza prawdziwa śnieżyca tej zimy.
Stopnieje do jutra?
Nie do końca wiem dlaczego tyle na nią czekaliśmy. Dobrych kilka lat. Choć nie musieliśmy. Pamiętam jednak dokładnie moment kiedy zaczęłam głośno o tym myśleć. Dwa lata temu, popijając wino pod rozgwiażdżonym niebem na wyspie Skye, przyjaciółka zapytała mnie czy zastanawialiśmy się nad drugim dzieckiem. Jak dobrze pamiętam ten moment. 
Minęła wiosna, przyszedł lipiec. Pojechałam do Polski. Najpierw w moje strony, potem do Trójmiasta. Udało mi się zobaczyć trzeci Opener z rzędu. Wracając setki kilometrów do rodzinnego miasta już wiedziałam. Że na następny już nie chce, nie potrzebuję jechać. Że jestem już gotowa na nowy początek. Być może wszystko ma swój czas. Kto wie.



wtorek, 15 stycznia 2013

Szkoci powiadają, że w Szkocji często ma się cztery pory roku podczas jednego dnia. Co jest nieprawdą. Nie trzeba na to całego dnia. 
Dziś podczas spaceru mieliśmy słońce, zieloną trawę, ciężkie szare niebo, deszcz i snieg.






Walczę pomiędzy: 
chęcią schowania się pod koc na cały dzień

bardziej konstruktywnym spędzeniem dnia.

niedziela, 13 stycznia 2013

Podsumowanie niedzieli. Dwa filmy z gadającymi psami (nie udało mi się ich całkiem przespać, ale z półtorej godziny drzemałam). Zabawa z dziećmi. Ogarnianie aparatu z uroczym panem Tomkiem.  Niemyślenie o K. Nie myślałam, że aż tak rozpieprzy mnie jej wyjazd. Trzymam kciuki, kochana. Do zobaczenia w jakieś weekendowe, lipcowe popołudnie.
Ćwiczymy pstrykanie.
Niedzielna, poranna prasówka. W Szczecinie kobieta przejechała całe miasto na łyżwach. Sprytnie. 
U nas dziś pierwsze płatki śniegu tej zimy.

sobota, 12 stycznia 2013

Na czym polega ten fenomen dzieci budzących się w sobotę zawsze o siódmej (lub innej równie niepoważnej godzinie)?

Odpływ

Dziś ambitnie zażywam okołopołudniowej fiz - kultury. Wprawdzie po ostatnim wtorkowym bieganiu kolor purpury na twarzy długo mnie nie opuszczał, ale będzie lepiej. Przed ciążą uwielbiałam biegać. Pora nieco wracać do siebie.
Jak absolutnie słusznie zauważył - w kontekście aparatu - mój drogi kolega W. przede mną dużo dobrej zabawy.




piątek, 11 stycznia 2013

Poza tym próbuję ogarnąć działanie lustrzanki. 
Przeszkadza mi w tym moja niecierpliwość.  
Słuchajcie, jesteście zupełnie beznadziejni, nie rozpoznacie ducha choćby stanął wam przed nosem. Powiedział Kudłaty do, zdaje się, Scoobiego Doo i jego małego kolegi Scrappiego. Ciekawie powiedziane jak na kogoś kto 25minut przez milion odcinków biega tam i z powrotem krzycząc aaaaaaaaaaaaaaaaa duuuuuuuuuch.
Piątek weekendu początek. W tle Scooby Doo (nota bene słyszę tam głos smerfa Ważniaka), druga Dziewczynka śpi mi na kolanach, ręce - jak widać - mam wolne. Jest całkiem przyjemnie.
Przez moment oddałam się rozmyślaniom nad fenomenem Scoobiego. Być może chodzi o ten element komediowy, wszyscy biegają w różnych kierunkach, krzycząc i machając rękoma. Trochę jak w Benny Hillu.
Dzisiejszy styczniowy poranek sponsoruje kolor szary.

czwartek, 10 stycznia 2013

Szukam  klucza do 5 miesięcznej dziewczynki. Samodzielne zsypianie bez płaczu. Gdzieś jest jakaś odpowiedź, jakiś sposób. Muszę tylko do niej dotrzeć. Muszę usiąść i pomyśleć. Zastanowić się. Znaleźć klucz. 



K. wyjeżdża. Byłoby lepiej gdyby nie wyjeżdżała. Już za nią tęsknię. Kolejna osoba, z którą trzeba się rozstać. Cienie emigracji. Ciągłe rozstania. Będzie mi bardzo brakować wspólnych rozmów, wypadów do kina, kaw i marchewkowych ciast. Mieć parę ulic dalej kogoś do kogo można zawsze wpaść to wielki prezent od losu. Wczoraj wieczorem gdy o tym myślałam ogarnął mnie smutek. Musiałam na nowo włączyć komputer, wtopić się w Internet i zagłuszyć myśli.

Jak to idzie w tej piosence? 
Thank goodness for the good souls, they make life better
If it wasn't for the good souls,
 life would not matter

Musisz jechać?

wtorek, 8 stycznia 2013

Dziesięć lat temu David Bowie wydał fantastyczną płytę. Heathen. Jak tego się słucha...Najlepiej w ciemności, najlepiej w samotności.
A dziś co ja widzę? Nowy singiel, wkrótce nowy album. O mój Boże. Może nawet jakieś koncerty...? To jedyny artysta na którego mogę się nawet zapożyczyć w banku, by tylko móc go zobaczyć na żywo. 
Moje wielkie marzenie koncertowe. Myślałam, że absolutnie nierealne, ale może jednak, kto wie.

Po namyśle wróciłam na ziemię. Szanse, że zobaczę go na żywo są pewnie żadne. David Bowie. Co za gość. 
Forever I will adore you, David.
 Czekając na ciepło.

niedziela, 6 stycznia 2013

No właśnie, nowy (dla mnie) Kurt Wallander. 'Piramida'. Powrót do początków.
'Wallander przeszedł pieszo całą drogę z powrotem. 
Było pochmurno. Odczuwał niepokój na myśl, że ojciec ma się przeprowadzić, a dom, w którym dorastał zostanie rozebrany.
Jestem sentymentalny, pomyślał. Może dlatego lubię operę? Ciekawe, czy można być dobrym policjantem, gdy jest się sentymentalnym?(...)'. 
Hmm, więc on był taki od zawsze.
Kocham kryminały Mankella. Choć nie robią mi dobrze. Jest w nich jakaś duszność. Jakaś prawda o życiu, że właściwie to wszystko jest takie przypadkowe. Rodzimy się, potem umieramy, czasem - jak mamy szczęście - jest jeszcze coś pośrodku. Kilka dobrych chwil.
Samotność Wallandera od zawsze mnie przygnębiała. 

Niebo nad Highlandami

sobota, 5 stycznia 2013

Sześć sposobów by zachować odrobinę równowagi w swoim życiu (gdy jest się mamą niemowlaka) wg. jednej z internetowych stron:
1. Join a parenting group. 
Ok. Zasadniczo do zrobienia, tylko ten small talk. Choć jak dziecko zrobi się bardziej mobilne nie trzeba będzie przy nikim stać/siadać. Bo do takiej grupy chyba chodzi się z dzieckiem?
2. Go online. 
Checked, checked, checked.
3. Spend some time by yourself.
Nie ma szans.
4. Read.
Czytam Internet przecież. I nowy Kurt Wallander. Więc ok, tak.
5. Start a blog or a diary.
Ciekawa rzecz. Dokładnie miesiąc po narodzinach to zrobiłam.
6. Have an adult conversation.
Po prawdzie za tym tęsknię najbardziej.

piątek, 4 stycznia 2013

Obudziłam się dziś niewyspana i zirytowana.
 Z każdą chwilą coraz bardziej wszystko mnie wkurzało. 
I wtedy przyszedł listonosz 
z moją kartką z Japonii. 
Dziękuję DwakotyYou made my day;)


środa, 2 stycznia 2013


 Zawsze mnie frapuje 
jak się mieszka w takich miejscach.


 Im jestem starsza tym bardziej tęsknię 
za przestrzenią i swoją małą chatką na odludziu.
Uig na wyspie Skye. 
Wyżej Skye i Highlandy.

wtorek, 1 stycznia 2013

Tak więc leci sobie ten Top Wszechczasów. Ja w miedzyczasie zdążyłam się dwa razy zdrzemnąć, zjeść jajecznicę, pobawić z jednym dzieckiem, pobawić z drugim i uświadomić sobie jedną rzecz. A mianowicie jak się cieszę. Że już po wszystkim. Po okresie przedświątecznym. Po okresie świątecznym. Huraaaaaa. Żegnaj znienawidzony od zawsze grudniu. To właściwie prawie jakby po zimie. Co za ulga.
Łaaaa, Top Wszechczasów w Trójce. I słońce przebijające przez szybę. Przy odrobinie szczęścia może nawet ktoś zrobi mi śniadanie. Nowy rok czas zacząć. Cholera wie co będzie, ale kto powiedział, że nie ma być dobrze?
Naprawdę świeci. Może to znak?;)

Ps. Postanowienia noworoczne? Przecież to jasne.
Schudnąć;)
Ps2. Teraz grają 'always look on bright side of life'...
To! To jest znak;)