If life is a dream, what happens when I wake up? - napis na koszulce jednego z bohaterów filmu Dym
czwartek, 26 grudnia 2013
wtorek, 24 grudnia 2013
Jakiś czas temu opowiadałam mojej szkockiej koleżance, że choinkę ubieramy dopiero w Wigilię. Zdziwiło ją to, ale i spodobał się jej ten pomysł. Dziś rano wysłała mi smsa, że w jednym z marketów budowlanych są choinki. Za darmo. Wysłałam męża. Była to wielka niespodzianka dla Dziewczynki bo już dwa tygodnie temu kupiliśmy prawdziwe drzewko w Ikei, malutkie, w doniczce. Będzie rosło u nas jeszcze długo.
Słucham Trójki, myślę o moich Rodzicach, robię krokiety. Święta nie wzruszają mnie specjalnie, ale też w tym roku nie wywołują żadnego smutku (a dawniej mi się to często zdarzało).
Dobrych Świąt kochani.
niedziela, 22 grudnia 2013
Znalazłam przed chwilą list Dziewczynki napisany do Mikołaja. Leżał w notesie na podłodze w jej sypialni. Dziewczynka napisała list, ale potem zajęła się czymś innym i zapomniała. Cała ona. Cieżko sobie wyobrazić bardziej wykuzowane dziecko. Niestety prezentów z listu nie dostanie. Głównie z powodu notorycznych spóźnień do szkoły (do której ma jakieś 7 minut spacerkiem). Szczęśliwie Dziewczynka będąc Dziewczynką mało się tym przejmuje. Często się zastanawiam jak jej będzie z takim charakterem w przyszłości?
Najkrótszy dzień w roku za nami. Teraz tylko jeszcze końcówka 2013 i z górki.
niedziela, 15 grudnia 2013
sobota, 14 grudnia 2013
Sama nie wierzę, że mając dwójkę dzieci (w tym jedno dość małe) można tak spędzić sobotę. Chcieć to móc. Jak widać. Kończy się więc dzień a ja nadal w łóżku oglądając szósty odcinek mini-serialu Top of the Lake. Został mi jeszcze finałowy odcinek. Binge watching. Czy właściwie da się inaczej oglądać?
Ach, żeby nie było, że zaniedbuję rodzinę. Nic z tych rzeczy. Zgotowałam obiad, upiekłam ciasto, zmieniłam pieluchę, poprzytulałam i chwilę się pobawiłam.
A serial? Jest mroczny i ciężki. Napisany i wyreżyserowany przez Jane Campion, z rewelacyjną Elisabeth Moss w roli głównej i równie piękną co ponurą Nową Zelandią. Jeżeli lubicie naprawdę mroczne kryminały to zapewne coś dla was.
Poza tym zaczęłam oglądać Breaking Bad. Właściwie zaczęliśmy. Znaczy ja z mężem. Ale już widzę, że oglądanie seriali w duecie jest nie dla mnie. To całe czekanie aż wspólnie znajdziemy czas, zbierzemy się, poczekamy aż dzieci zasną. Nie. Seriale oglądam kompulsywnie, najlepiej w samotności, po kilka odcinków. I dobrze mi z tym.
Ach, żeby nie było, że zaniedbuję rodzinę. Nic z tych rzeczy. Zgotowałam obiad, upiekłam ciasto, zmieniłam pieluchę, poprzytulałam i chwilę się pobawiłam.
A serial? Jest mroczny i ciężki. Napisany i wyreżyserowany przez Jane Campion, z rewelacyjną Elisabeth Moss w roli głównej i równie piękną co ponurą Nową Zelandią. Jeżeli lubicie naprawdę mroczne kryminały to zapewne coś dla was.
Poza tym zaczęłam oglądać Breaking Bad. Właściwie zaczęliśmy. Znaczy ja z mężem. Ale już widzę, że oglądanie seriali w duecie jest nie dla mnie. To całe czekanie aż wspólnie znajdziemy czas, zbierzemy się, poczekamy aż dzieci zasną. Nie. Seriale oglądam kompulsywnie, najlepiej w samotności, po kilka odcinków. I dobrze mi z tym.
czwartek, 12 grudnia 2013
Mam w domu fana Pink Floydów. Odkąd znaleźliźmy na Trójce kanał grający tylko ich muzykę leci ona u nas nieustannie. Ja doceniam Pink Floyd, to jeden z największych zespół wszechczasów, muzyczni geniusze, ale dla mnie ich muzyka czasem jest za trudna.
Mają jednak kilka piosenek, które kocham. Między innynnmi tą:
Every year is getting shorter, never seem to find the time
Plans that either come to naught of half a page of scribbled lines
Każda linijka tej piosenki jest genialna. I każda czasem jest o mnie.
Ticking away the moments that make up a dull day
You fritter and waste the hours in an offhand way
Kicking around on a piece of ground in your home town
Waiting for someone or something to show you the way
Tired of lying in the sunshine
Staying home to watch the rain
And you are young and life is long
And there is time to kill today
And then one day you find
Ten years have got behind you
No one told you when to run
You missed the starting gun
And you run, and you run to catch up with the sun, but it's sinking
Racing around to come up behind you again
The sun is the same in a relative way, but you're older
Shorter of breath and one day closer to death
Every year is getting shorter
Never seem to find the time
Plans that either come to naught
Or half a page of scribbled lines
Hanging on in quiet desperation is the English way
The time is gone
The song is over
Thought I'd something more to say
Home, home again
I like to be here when I can
When I come home cold and tired
It's good to warm my bones beside the fire
Far away across the field
The tolling of the iron bell
Calls the faithful to their knees
To hear the softly spoken magic spells
czwartek, 5 grudnia 2013
Rozwala mnie jak mała Dziewczynka pomaga mi w czesaniu i suszeniu włosów. Słodka jest. Choć głównie przez większość czasu uprawia dywersję i próbuje mi powyłączać wtyczki.
Pisałam o lampie (SAD Light Box - tak się to nazywa na Amazonie), ale doszłam do wniosku, że właściwie jej nie potrzebuję. Tak naprawdę chwilowo wystarcza mi bieganie (choć akurat bieganie dzisiejszego ranka było pomysłem wybitnie głupkowatym), witamina D3 i magnez. I nowa lampka z Ikei. I kilka innych gadżetów. Drobne przyjemności. Jest dobrze.
wtorek, 3 grudnia 2013
Mała Dziewczynka po porodzie musiała leżeć pod lampą UV. Nie chciała (wogóle nie chciała leżeć na tym małym szpitalnym łóżeczku) Położna zaproponowała mi genialne rozwiązanie. I tak spędziłam wraz z Dziewczynką całą noc pod lampą. Fajnie wspominam tamto ciepło i jasność.
Potrzebuję takiej lampy. Bardzo.
sobota, 30 listopada 2013
piątek, 29 listopada 2013
niedziela, 24 listopada 2013
Christmas are getting bigger and bigger. Zauważyła dzisiaj moja koleżanka gdy popijałyśmy grzaną whisky (whisky, sok jabłkowy, cynamon) w drewnianym namiocie na mieście.
Tak. Pomyślałam dokładnie to samo. Tego wielkiego namiotu nie było jeszcze rok temu. Tych wszystkich stoisk też nie. Chyba. Wydawało mi się, że to co było do tej pory (German market, wesołe miasteczko, lodowisko, wielkie kręcące się koło 'edinburgh eye', dziesiątki małych budek z gorącą czekoladą, czapkami, szalikami i pierdylionem innych drobiazgów) wystarczało w zupełności. Jednak nie.
No i ten tłum. Nie do opisania. Tysiące ludzi. Bez kitu. Jakkolwiek był to tłum brytyjski, więc bardzo sympatyczny, nie zabijający wzrokiem gdy niechcący kogoś najechałam wózkiem.
Bardzo rzadko jeżdżę na miasto. Okres świąteczny motywuje mnie do jeszcze rzadszych podróży. Choć ten drink był dobry, nie powiem.
A skoro już jesteśmy przy Świętach...Oto reklama, która dla wielu Brytyjczyków jest zwiastunem Świąt. Wielu też wzrusza do łez. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć żeby reklama mnie wzruszyła...inna sprawa, że jestem dość 'bożonarodzeniowoodporna'.
Tak. Pomyślałam dokładnie to samo. Tego wielkiego namiotu nie było jeszcze rok temu. Tych wszystkich stoisk też nie. Chyba. Wydawało mi się, że to co było do tej pory (German market, wesołe miasteczko, lodowisko, wielkie kręcące się koło 'edinburgh eye', dziesiątki małych budek z gorącą czekoladą, czapkami, szalikami i pierdylionem innych drobiazgów) wystarczało w zupełności. Jednak nie.
No i ten tłum. Nie do opisania. Tysiące ludzi. Bez kitu. Jakkolwiek był to tłum brytyjski, więc bardzo sympatyczny, nie zabijający wzrokiem gdy niechcący kogoś najechałam wózkiem.
Bardzo rzadko jeżdżę na miasto. Okres świąteczny motywuje mnie do jeszcze rzadszych podróży. Choć ten drink był dobry, nie powiem.
A skoro już jesteśmy przy Świętach...Oto reklama, która dla wielu Brytyjczyków jest zwiastunem Świąt. Wielu też wzrusza do łez. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć żeby reklama mnie wzruszyła...inna sprawa, że jestem dość 'bożonarodzeniowoodporna'.
Utwór Keane 'Somewhere only we know' uwielbiam. I nawet w wykonaniu Lilly Allen mi się podoba, bo to zwyczajnie piękna piosenka jest.
sobota, 23 listopada 2013
czwartek, 21 listopada 2013
poniedziałek, 18 listopada 2013
piątek, 15 listopada 2013
niedziela, 10 listopada 2013
piątek, 8 listopada 2013
Dzisiaj rano pan w parku kosił trawę. Pachniała lipcowym porankiem. Świeciło słońce. Zamknęłam oczy. Lubię lipcowe poranki. Oby do wiosny, pomyślałam. Wypluwając równocześnie płuca przy kolejnym okrężeniu i zastanawiając się czy już spaliłam te cztery kostki czekolady, które zjadłam przed wyjściem. Przeklęta czekolada!
czwartek, 7 listopada 2013
Połowa trzeciego sezonu serialu Homeland za nami. Zebrało mi się więc na refleksje. A mianowicie:
1. Po raz pierwszy w życiu czytanie recenzji, i dyskusji odbywających się pod nimi, sprawia mi więcej frajdy niż samo oglądanie serialu.
2. Irytuje mnie, że większa część historii zostaje opowiedziana poza kamerą. Naprawdę WTF? Ja rozumiem, że twisty, suprajzy i inne takie są w dobrym thrillerze potrzebne, ale bez przesady. Widz to nie głupek, ale też nie wróżka. Jednym słowem, mam wrażenie, że scenarzyści robią sobie z nas jaja.
3. Sześć odcinków a Brody był tylko raz. I było to wieki temu. Założę się, że od tego czasu mu się setka rzeczy przydarzyła (oczywiście off camera!), pomijając fakt jak w ogóle dotarł do tej Wenezueli.
4. Właściwie jedynym powodem dla którego dalej oglądam Homeland jest genialny Saul, Carrie i Quinn. Bez wątpienia postacie te grane są przez wspaniałych aktorów.
A poza tym przyszedł listopad i zrobiło się zimno. Wszystko mnie irytuje i ciągle jestem głodna.
1. Po raz pierwszy w życiu czytanie recenzji, i dyskusji odbywających się pod nimi, sprawia mi więcej frajdy niż samo oglądanie serialu.
2. Irytuje mnie, że większa część historii zostaje opowiedziana poza kamerą. Naprawdę WTF? Ja rozumiem, że twisty, suprajzy i inne takie są w dobrym thrillerze potrzebne, ale bez przesady. Widz to nie głupek, ale też nie wróżka. Jednym słowem, mam wrażenie, że scenarzyści robią sobie z nas jaja.
3. Sześć odcinków a Brody był tylko raz. I było to wieki temu. Założę się, że od tego czasu mu się setka rzeczy przydarzyła (oczywiście off camera!), pomijając fakt jak w ogóle dotarł do tej Wenezueli.
4. Właściwie jedynym powodem dla którego dalej oglądam Homeland jest genialny Saul, Carrie i Quinn. Bez wątpienia postacie te grane są przez wspaniałych aktorów.
A poza tym przyszedł listopad i zrobiło się zimno. Wszystko mnie irytuje i ciągle jestem głodna.
wtorek, 5 listopada 2013
Dzisiejszy poranek zapowiadał słoneczny dzień. Nic z tych rzeczy. Przed chwilą przyszła mgła. Lubię.
Z rana zaskoczyła mnie duża Dziewczynka. Wczoraj coś wspomniałam, że jak wcześnie wstaniemy to pójdziemy przed szkołą na rower (ona pomyka na rowerze, ja biegnę obok, good fun). Nie sądziłam, że dzieciak będzie o tym pamiętał, tym bardziej, że ona nie jest rannym ptaszkiem. A jednak. Pamiętała. Wpadła do naszej sypialni o 7.30 i ściągnęła mnie z łóżka. Dzięki Córko. Oszroniony, pustawy park o poranku to fajna sprawa. I dostałam swoją dawkę endorfin. Bardzo ich teraz potrzebuję bo mój nastrój spada szybuje w dół ostatnio.
niedziela, 3 listopada 2013
piątek, 1 listopada 2013
Powspominając o poranku pierwszy listopada w Polsce i ze świadomością, że przecież nie mogę tam być moje myśli przerzuciły się szybko gdzie indziej. Daleko. Bardzo daleko. Przeczytałam dziś na Gazecie o najwyżej położonych miastach na świecie i zafascynowało mnie to. Jak można żyć na wysokości 5 tysięcy metrów nad poziomem morza? Nie można. A przynajmniej nie normalnie, zakładając butnie, że tylko moja definicja normalności jest tą właściwą.
Zdolność człowieka do przystosowania się do życia w skrajnych warunkach trochę przeraża.
Pierwszy listopadowy poranek w Edynburgu.
A w Polsce dzień Wszystkich Świętych. Zawsze lubiłam to święto. Było takie...rodzinne.
A w Polsce dzień Wszystkich Świętych. Zawsze lubiłam to święto. Było takie...rodzinne.
Jechaliśmy przed południem z bratem i rodzicami na cmentarz pod miastem, tam już była babcia z dziadkiem, siostry mamy. Potem do wspomnianej babci na herbatę i na kolejny cmentarz, gdzie czekała reszta rodziny. Na końcu wszyscy szli do nas na ciepły posiłek i ciasto. Było coś dobrego w tym dniu. Cała rodzina wspominała tych którzy odeszli.
A dzisiaj? Zjem owsiankę, pooglądam zaległy odcinek Homelanda, pójdę pobiegać, po południu wezmę dziewczyny do biblioteki. Muszę kiedyś zabrać dzieci na pierwszego listopada do Polski.
A dzisiaj? Zjem owsiankę, pooglądam zaległy odcinek Homelanda, pójdę pobiegać, po południu wezmę dziewczyny do biblioteki. Muszę kiedyś zabrać dzieci na pierwszego listopada do Polski.
czwartek, 31 października 2013
Life would be empty without chocolate. No tak.
Update na ostatni dzień października:
od kilku tygodni codziennie pada, a może nie. Może ja już znużona jesienią widzę tylko deszczowe momenty.
Duża Dziewczynka wycina dynię. Idzie jej całkiem sprawnie. Mała coś kombinuje. Ja po raz piąty przesłuchuję Heroes Davida Bowie'go bo coś dziś poczułam, że brakuje mi romantyzmu w życiu.
I will be king
and you will be my queen
we can be heroes
niedziela, 27 października 2013
Mała Dziewczynka ma jeden niezwykle irytujący zwyczaj. Informuje świat o tym, że skończyła posiłek zrzucając talerz na podłogę. Z reguły talerz ów jest dość pełny. Nie muszę mówić kto to później sprząta.
Tak. Zgadliście. Sprzątam ja. To chyba jasne jak kryształ, że od sprzątania w domu jest mamusia!
Niechże ta niedziela się już kończy. Jutro nowe odcinki Homelanda i The Walking Dead. Chcę więc żeby był już jutrzejszy wieczór. Chcę i już.
piątek, 25 października 2013
czwartek, 24 października 2013
Dziewczynka przyniosła dziś skrzypce ze szkoły. Teraz siedzi z siostrą w łazience i robi jej koncert. Mała jest w wannie więc nie może uciec. Biedactwo;) (wcale jej nie żałuję, pół dnia ją musiałam nosić dziś na rękach, niech teraz słucha koncertu!)
Fajna sprawa z tymi skrzypcami, ale póki Dziewczynka się trochę nie poduczy czekają nas naprawdę długie koncertowe wieczory...
Fajna sprawa z tymi skrzypcami, ale póki Dziewczynka się trochę nie poduczy czekają nas naprawdę długie koncertowe wieczory...
poniedziałek, 21 października 2013
Zapomniałam już ile trzeba cierpliwości na spacerze z małymi ludźmi. Chodzimy więc sobie po-wo-lu-tku z ciekawością przyglądając się światu. Przy odrobinie szczęścia i ja coś ciekawego zauważę. Ewentualnie się zamyślę (nad tym czy wampir Eric naprawdę chce odbić Sookie wampirowi Billowi*).
Okolica
* Ok. Trudno. Głupia sprawa, ale True Blood - nie będąc serialem wybitnym, ani nawet bardzo dobrym, dobrym w sumie też nie - jest po prostu rozrywką. I czasem jest naprawdę śmiesznie. Choć częściej żenująco (a dalej to oglądam, zrozumieć naturę ludzką...)
sobota, 19 października 2013
wtorek, 15 października 2013
Nie wiem z czego robią dachy w amerykańskich supermarketach, ale nie wygląda to dobrze. Szczególnie gdy na takim dachu spaceruje kilku zombie. Poza tym jest ok. Świat jest wciąż paskudny a walka o przetrwanie wydaje się nigdy nie kończyć. The Walking Dead is back;) Jedyne co mnie nieco drażni to to, że za dużo tam dzieci. Sama nie wierzę, że to mówię, ale dzieci w serialu dla dorosłych mnie irytują.
Ps. Zaliczyłam pierwszy sezon True Blood. Aż mi głupio bo nie jest to specjalnie dobry serial. Choć pewnie cały ten kicz jest zamierzony. Wszystko zaś przez Alexandra Skarsgarda. Zobaczyłam go w świetnym filmie What Maisie Knew i chciałam jeszcze na niego popatrzeć. Skojarzyłam, że przecież grał w True Blood. I faktycznie jest. Jak i cała masa dość specyficznych postaci. Czy warto? Raczej nie. Ale jesień jest. Długie wieczory. A tamten świat jest tak nierealny, że aż miło.
Ps. Zaliczyłam pierwszy sezon True Blood. Aż mi głupio bo nie jest to specjalnie dobry serial. Choć pewnie cały ten kicz jest zamierzony. Wszystko zaś przez Alexandra Skarsgarda. Zobaczyłam go w świetnym filmie What Maisie Knew i chciałam jeszcze na niego popatrzeć. Skojarzyłam, że przecież grał w True Blood. I faktycznie jest. Jak i cała masa dość specyficznych postaci. Czy warto? Raczej nie. Ale jesień jest. Długie wieczory. A tamten świat jest tak nierealny, że aż miło.
Subskrybuj:
Posty (Atom)